Jestem niespokojną duszą. Wciąż szukam nowych idei oraz świeżych inspiracji, które pozwolą na wyrażenie tego, co gra mi w duszy. To dlatego wybrałam kierunek artystyczny, gdzie mogę rozwijać swój talent. Ale uczelnia to nie wszystko! Jeżdżę na międzynarodowe wymiany, poznaję ludzi i świat. Tak jak wielu moich znajomych, staram się czerpać z życia pełnymi garściami.
Nie każdy zdaje sobie jednak z tego sprawę, że jesteśmy pierwszym pokoleniem, które ma takie możliwości. Moi rodzice mieli trudniej. W sklepach brakowało podstawowych artykułów. Polacy, zmęczeni staniem w długich kolejkach, nie myśleli o rozwijaniu pasji. Dziadkowie przez większość swojego zawodowego życia pracowali w weekendy, co utrudniało budowanie więzi rodzinnych. Artyści musieli prowadzić “gierki” z cenzurą, która wszędzie węszyła spisek.
Dziś cieszę się z tego, co mam. Cenię wolność wypowiedzi i to, że mogę po swojemu spędzać weekendy tak, jak tylko zechcę. Jestem dumna, że pochodzę z miasta, które dało impuls do zmian.
ZamknijOd zawsze miałem w sobie sporo energii. W przeciwieństwie do kolegów, którzy spędzają dużo czasu przed komputerami, ja nie potrafiłem usiedzieć na miejscu. To tata pierwszy raz zabrał mnie na boisko. Mimo, że do klubu mamy dosyć daleko, długo nie musiałem namawiać rodziców, żeby zapisali mnie na zajęcia. Dzisiaj mogę ćwiczyć pod okiem doświadczonych trenerów, a w weekendy mierzę się z rówieśnikami z innych drużyn. Tata nie opuścił jeszcze żadnego mojego meczu!
Zresztą on też kiedyś chciał być piłkarzem. Porzucił jednak marzenia, bo nie miał ku temu warunków. To były czasy, gdy dziadek musiał pracować sześć lub siedem dni w tygodniu, bo kopalnia miała bardzo wygórowane plany wydobycia. Tacie zostało kopanie piłki na podwórku, bo do klubu nie miał go kto zawozić. Cieszę się, że dzisiaj dzieci i młodzież mają dużo więcej możliwości do tego, by realizować swoje pasje. Lubię spędzać weekendy na sportowo więc lubię też Porozumienie Jastrzębskie, w którym upomniano się o wolne soboty i niedziele.
Zamknij XJeszcze do niedawna praktycznie przez całą dobę skupiał na sobie naszą uwagę. Sterty pieluch i nieprzespane noce to jednak niewygórowana cena, jaką zapłaciliśmy za szczęście, które dostarcza taki mały człowieczek. Nie wiemy, kiedy to zleciało, ale dziś mamy w domu już całkiem samodzielnego przedszkolaka. Krytyczne momenty? Najbardziej bałam się powrotu do pracy po urlopie macierzyńskim. Tego, jak maluch zniesie rozłąkę. Co prawda w środku tygodnia pochłonięci jesteśmy teraz obowiązkami i spędzamy mniej czasu z naszą pociechą, ale odbijamy to sobie w weekendy. Do naszych rodzinnych rytuałów należą: wieczory z bajkami i grami planszowymi oraz długie spacery.
Rodzice, którzy nie poświęcają swojemu dziecku zbyt wiele czasu, tracą niepowtarzalną okazję, by zbudować silne więzi emocjonalne. Kompletnie nie wyobrażam sobie takiej sytuacji, chociaż wiem z opowieści mamy, że kiedyś praca w soboty i niedziele była na Śląsku normą. To, że dzisiaj możemy spędzać weekendy z najbliższymi, zawdzięczamy górnikom, którzy podpisali Porozumienie Jastrzębskie.
Zamknij XJak kończyłem szkołę zawodową, trochę obawiałem się, że nie znajdę pracy. Był to, bowiem, okres transformacji ustrojowej i w Polsce panowało bardzo wysokie bezrobocie. Dzisiaj już takich obaw nie mam, bo od pewnego czasu jest duże zapotrzebowanie na dobrych fachowców. Wiem, że w życiu nie ma niczego za darmo i żeby zarobić na chleb, trzeba się trochę natrudzić. Ale zupełnie mi to nie przeszkadza, bo we wszystko co robię, angażuję się na 100 procent. Dlatego po ciężkim tygodniu, dbam o to, żeby się dobrze zrelaksować. Lubię wyskoczyć na ryby lub pójść z rodziną do parku albo lasu.
O tym, co wydarzyło się w Jastrzębiu przed czterdziestu laty, słyszałem jeszcze na lekcjach historii. Wtedy może nie do końca rozumiałem o co w tym wszystkim chodziło. Teraz, gdy sam ciężko pracuję, dobrze wiem, jaka była waga górniczych postulatów. Lubię Porozumienie Jastrzębskie, bo dzięki niemu mogę dziś wypoczywać, tak jak chcę.
Zamknij XW moim życiu pełno jest kontrastów. Z jednej strony twardo stąpam po ziemi i odkąd pamiętam, zawsze chciałam pracować w banku. Z drugiej, czasami bywam trochę taką niepoprawnę romantyczką, rozczulającą się nad pięknem przyrody. Chociaż w tygodniu muszę być bardzo skoncentrowana, by nie popełnić błędu, gdy przychodzi weekend mogę nieco pobujać w obłokach. Bywa, że w piątek zabieram do banku spakowany plecak, by zaraz po wyjściu z pracy wyruszyć na górski szlak.
Wiem jedno: niezależnie od tego, co się w życiu robi, warto pamiętać o zachowaniu równowagi. O zdrowy dystans byłoby jednak bardzo trudno, gdyby ktoś odebrał nam prawo do wolnych weekendów. Jako rodowita jastrzębianka, nie mogę nie doceniać faktu, że górnicy z kopalni “Manifest Lipcowy” mieli odwagę głośno mówić o prawie pracowników do wypoczynku. Kto wie, jakby wyglądało nasze życie, gdyby oni przed laty nie upomnieli się o wolne soboty i niedziele?
ZamknijPokazuje 5 z 10 historii
Zobacz więcej historiiWyrosłem w rodzinie o tradycjach górniczych i tak jak wielu chłopaków z mojego podwórka, w dorosłym życiu związałem się z kopalnią. Ze wczesnego dzieciństwa pamiętam jednak, że ojciec był wiecznie w robocie. Jak miał wolny dzień, to musiało być wielkie święto. Pamiętam też jakieś protesty i wybuch radości, na wieść o tym, że coś tam podpisali. Później ojciec zaczął z nami spędzać dużo więcej czasu. Kupiliśmy nawet Trabanta i zaczęliśmy jeździć na wycieczki za miasto.
O Porozumieniu Jastrzębskim dowiedziałem się już dużo później. Połączyłem ze sobą fakty, które tkwiły gdzieś we wspomnieniach, co pomogło mi uświadomić sobie znaczenie tego wydarzenia. Jestem bardzo wdzięczny ojcu i jego kolegom, że upomnieli się o prawo do wolnych sobót i niedziel. Wiem, że dzięki temu również ja mogę dziś planować weekendy z rodziną. Martwi mnie jednak fakt, iż nie zawsze potrafimy docenić to, co dzisiaj mamy.
Zamknij XW latach 70. przyjechałem do Jastrzębia, skuszony wizją lepszego życia. Praca na kopalni była ciężka, ale zarobki wyższe niż w innych branżach, więc zaciskało się zęby i szło na szychtę. Mieszkanie w bloku z wielkiej płyty i ciepła woda w kranie - to było coś!
Ale gdy lata lecą to zmieniają się priorytety. Wkrótce się ożeniłem, a następnie zostałem ojcem. To normalne, że w takiej sytuacji chce się dłużej pobyć z rodziną. No, ale ówczesny “system” tego nie przewidywał. Liczyło się wydobycie. Ktoś tam na wysokim szczeblu przyjął bardzo ambitny plan, a od nas wymagano, że poświęcimy życie osobiste i pracować będziemy przez sześć a nawet siedem dni w tygodniu. Wychowanie pociech spadało przez to na barki mojej żony, a ja musiałem żyć ze świadomością, że ominęło mnie wiele istotnych momentów z życia dzieciaków.
Rzeczywistość, w której całe życie skupione jest wokół pracy, może prowadzić do frustracji. Okazało się, że wielu moich kolegów myśli podobnie. Ogłaszając strajk, wiedzieliśmy, że wchodzimy na niebezpieczny grunt. Czy się bałem? Oczywiście! Ale chcąc zmienić swoje życie, nie miałem chyba wyboru. Mogę powiedzieć, że lubię Porozumienie Jastrzębskie i cieszę się, że to co udało się nam wtedy osiągnąć, pozytywnie wpłynęło też na życie następnych pokoleń.
ZamknijW latach 90 nie było nam łatwo, bo jak tu żyć z jednej wypłaty, gdy oprócz mnie w domu czwórka rodzeństwa. Chociaż w szkole średniej należałem do wyróżniających się uczniów, byłem zmuszony porzucić myśl o pójściu na studia. Moich rodziców po prostu nie byłoby stać na finansowanie codziennych dojazdów na uczelnie. Nie miałem wyjścia - musiałem poszukać pracy. Na początku były to jakieś zajęcia dorywcze, ale gdy już udało mi się dostać etat, podjąłem kluczową decyzję - postanowiłem zacisnąć zęby i weekendy poświęcić na naukę. Tryb zaoczny wydawał się idealnym rozwiązaniem.
Dzisiaj mam dobry zawód, a pracę w hurtowni zamieniłem na wygodne biurko w jednej z dużych korporacji. Na zarobki nie mogę narzekać, mam też możliwość realizowania się na innych polach. Niedawno zapisałem się na weekendowy kurs fotografii, chcę też zacząć szlifować języki obce. Porozumienie Jastrzębskie? Jestem wdzięczny górnikom, że walczyli wówczas o lepsze warunki pracy, a przede wszystkim upomnieli się o wolne soboty i niedziele. Gdybym pracował siedem dni w tygodniu, nie miałbym szans ukończyć studiów.
Zamknij XChociaż dziś mieszkam w Warszawie, zawsze chętnie tu wracam, bo Jastrzębie-Zdrój to przecież moje dzieciństwo. To tutaj zrodziła się moja wielka pasja, która później wpłynęła na całe życie zawodowe. Jako bardzo mała dziewczynka często zastanawiał się, kto mieszka po drugiej stronie granicy. Później, gdy kierunek południowy zaczął dominować podczas naszych rodzinnych, weekendowych wycieczek, odkryłam, że żyją tam bardzo sympatyczni ludzie, którzy posługują się takim trochę dziwnym językiem. Stąd był już tylko krok do fascynacji czeską kulturą. Studia? Nie mogłam wybrać inaczej! Z perspektywy czasu, muszę przyznać, że był to strzał w dziesiątkę. Dzisiaj pracuję w międzynarodowej firmie, dużo podróżuję i poznaję ludzi.
Porozumienie Jastrzębskie? Pewnie, że je lubię! Jestem dumna, że to w moim rodzinnym mieście miało miejsce tak ważne wydarzenie. Poza tym, gdyby moi rodzice nie mieli wolnych weekendów, mogłabym nie złapać tej całej zajawki. Jak widać, ten odważny zryw górników wciąż ma wpływ na nasze życie.
Zamknij XJak dla mnie życie bez spotkań ze znajomymi, czasu na przeczytanie dobrej książki czy zajęć zumby nie byłoby zbyt kolorowe. A z tego co wiem, kiedyś mieszkańcom mojego miasta mocno ograniczano możliwości realizowania własnych pasji. Nie wyobrażam sobie sytuacji, że mój każdy dzień wygląda tak samo: praca, praca i praca, bez perspektywy spędzenia weekendu po swojemu. A ci ludzie przez system zostali przecież sprowadzeni do roli trybików w jakiejś bezdusznej maszynie. Cierpiało na tym ich życie rodzinne, nierealne stawały się osobiste plany i marzenia.
Dobrze, że górnicy z kopalni “Manifest Lipcowy” mieli odwagę postawić się władzom. Słyszałam, że wymagało to od nich sporej odwagi, ale dzięki temu także my - młodzi - mamy dziś więcej możliwości. Bo chyba lepiej, że te ponure czasy znamy już tylko z książek i lekcji historii. Porozumienie Jastrzębskie? Zdecydowanie lubię to!
Zamknij X